14.12.2016

Dominic Walliman, Ben Newman, Atomowa przygoda profesora Astrokota


„Atomową przygodę profesora Astrokota” wypatrzyłam z myślą o córce: ponieważ kocha koty miłością gwałtowną i surową (szczególnie, kiedy depczą po jej rysunkach) i ponieważ ma rodziców matematycznie przygłupich, więc byłoby dobrze, gdyby została naukowczynią, tak dla odmiany.

Dla czterolatki jest to książka za trudna, ale dla mnie, rocznik 1982, w sam raz, przyznaję ze wstydem. Doskonale jest przypomnieć sobie podstawy fizyki i uzupełnić wiedzę z chemii (czy wiecie jakie właściwości mają pierwiastki w prawej skrajnej kolumnie układu okresowego, a jakie z lewej strony? No właśnie!). A potem następują trudniejsze zagadnienia, do których w zasadzie powinnam zrobić notatki – na przykład stan splątany albo kwanty i kwarki. Ale nie lękajcie się, zrozumiecie. I wasze dzieci zrozumieją i wzrośnie suma mądrości w narodzie. Przy tym warto zaznaczyć, że prof. Astrokot przywiązuje wagę do poprawności procesu myślowego i naukowego dowodzenia. Cały rozdział poświęcony jest temu, co to znaczy „postawić hipotezę” i jak daleka droga prowadzi od pojedynczego wydarzenia do stwierdzenia prawidłowości i opisania jej w sposób zgodny z surowymi regułami nauki. Mam wrażenie, że za mało o tym myślimy w dzisiejszych zdegenerowanych czasach (pozdrawiam antyszczepionkowców).

Strona graficzna w niczym nie ustępuje tekstowej. Najchętniej pocięłabym tę książkę na kawałki i wylepiła sobie nimi pokój. Albo okulary.

Rzecz piękna, mądra i godziwa, polecam na mądry prezent pod choinkę (grudzień, grudzień, ostatni moment, dziś już czternasty!).

[OW], przekład: Jerzy Kowalski-Glikman

1 komentarz:

  1. Obydwa tomy Profesora Astrokota, to doskonały przykład na to, jak w piękny graficznie i przystępny merytorycznie sposób, można przekazać kawał wiedzy dziecku. Twórcy podręczników powinni się uczyć ich projektowania z tych właśnie pozycji :P

    OdpowiedzUsuń