Powiem tak: jest to książka o wychowaniu dzieci napisana
zdaniami prostymi, czcionką dużą, stylem amerykańskim, trochę łopatą, a trochę flamastrem
z brokatem. Gdyby to nie wystarczyło, każdy rozdział streszcza w punktach to,
czego się dowiedzieliśmy. ALE. Nie powiem, żeby ta lektura zrobiła komukolwiek
krzywdę. Mam wrażenie, że nigdy dość czytania o tym, że wychowanie (dzieci i
rodziców) nie musi opierać się na krzyku, bezwzględnym posłuszeństwie i
szafowaniu klapsami (autorki przekonują amerykański target, że w Europie dzieci
bije się rzadziej, a nawet – ciekawostka – bywa to prawnie zakazane). Nie
zaszkodzi uświadomić sobie, że istnieje inny model spotkań rodzinnych niż
polskie, że można siedzieć przy stole i grać w gry, a nie wchłaniać kotlety i
kłócić się o politykę, a potem narzekać w kuchni na tych w drugim pokoju. Są
też rzeczy, których dowiedziałam się z tej lektury: na przykład, jak wymawiać
wszechobecne słowo „hygge” oraz jak konstruktywnie chwalić dzieci, podkreślając
proces dochodzenia do sukcesu, a nie uznając go za efekt wrodzonej inteligencji.
Tłumaczkom (Elżbieta Kowalewska, Jolanta Sawicka) i całemu
zespołowi redakcyjnego pragnę tylko zwrócić uwagę na fakt, że Ayn Rand była
kobietą. Serio.
[OW]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz